Dagra

Dzień piętnasty – wtorek – 18.07.1989r. 

Mieliśmy rano wyruszyć do Strzelc na umówione spotkanie, ale wieje 8 – ka. Niegocin przy silnym wietrze ma bardzo duży rozkołys, bo jest płytki. Nie jest zbyt sympatycznie zwłaszcza, że bakisty puste, a wody pitnej na dwie szklanki. Wychodzimy na przeciwległy brzeg wyspy, spoglądamy na Strzelce i stwierdzamy za każdym razem, że wypłynąć się nie da. Cierpliwie czekamy na poprawę pogody. Dagra, jest 9.35., 11.15., 16.15. – bez zmian – znowu na wyspie. Odejście od niej jachtem zakończyło się niepowodzeniem. Byliśmy tylko na grocie, kładło nas tragicznie, a jacht dryfował. Wody pitnej brak. Znowu zaczęło padać. 18.25. – jesteśmy w Strzelcach. Po deszczu wiatr zmalał, ale ciężko się było zorientować, czy znowu nas nie zaskoczy. Ruszyliśmy na silniku i oczywiście na środku jeziora (było nam wszystko jedno) przeszliśmy przez wielką płyciznę Niegocina. Na Dagrze miecz całkowicie do góry, ster na pół gwizdka, udało się. Co jakiś czas wydłubywaliśmy wodorosty ze śruby silnika. Udało się !! Sto metrów od kei przywitała nas ściana deszczu, widoczność zerowa, zmokliśmy do suchej nitki. Oczywiście na polu namiotowym nikt na nas nie czekał no i umawiaj się tu z kimś człowieku!. Dagra nas nie zawiodła, kolejny raz dała radę.

Z dziennika pokładowego tego dnia: Małgosia Zmysłowska